sobota, 22 października 2011

"Nowy początek"

Witam wszystkich! W pierwszej kolejności chcę Wam podziękować za miłe komentarze, nie sądziłam, że jest to aż tak fajne uczucie :). Druga sprawa to moje przeprosiny za wprowadzenie Was w błąd- nad poprzednim odcinkiem napisałam, że: "tak szybko uwinęłam się z odcinkiem"- w swojej głowie  miałam na myśli opowiadanie, ale czasami nie pomyślę i wychodzi jak wychodzi. Chciałam Was również przeprosić za długą  przerwę w publikacji. Niestety 3 gimnazjum dała mi się we znaki- nie miałam czasu + moja mama zadecydowała o remoncie przedpokoju, przy czym musiałam jej pomagać. Akcja tego opowiadania toczy się na początku 3 serii, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Z góry przepraszam za błędy ortograficzne i interpunkcyjne.Obrazek zamieszczony z Galactik Football Center. ***********************************************************************************                                                                       
    Obudziła się. Przetarła oczy, lekko ziewnęła i usiadła. Spojrzała prosto przed siebie, dokładniej na łóżko na przeciwko niej- było to jej codziennym rytuałem. Chciała już powiedzieć: "Dzień dobry Tia!", ale nikogo tam nie było. Dopiero po chwili zaczęła sobie uświadamiać, że jest jedyną ludzką dziewczyną w Shadowsach, dlatego miała osobny pokój. Snow Kids...- przypomniała sobie nazwę, teraz już swojej byłej drużyny. Poczuła małe ukłucie w sercu. D'Jok...-znowu małe szarpnięcie- to on był kiedyś dla niej najważniejszą osobą w drużynie i w życiu. Jednak od dłuższego czasu uczucie, które ich łączyło wygasało. Zbyt często się sprzeczali, o dużo rzeczy tylko ją obwiniał, miała już tego dość. Jednak oczy Mei trochę się zaszkliły, gdyż nie przestaje się całkowicie kochać osoby z dnia, na dzień. Ku jej pocieszeniu z minuty na minutę robiło jej się lżej na sercu i z wielkim optymizmem myślała o swojej wczorajszej decyzji.
   Zaczęła rozglądać się po pokoju, nie robiła tego dzień wcześniej- poszła spać, była zbyt zmęczona napływem wielu emocji. Ściany były jasno zielone, a wszelkie dodatki np. obrazy i półki w różnych odcieniach koloru szarego. Stwierdziła, że pokoje tego hotelu nie różnią się niczym (po za barwami) od tych, które są w hotelu Snow Kidsów. Podeszła do ogromnego okna. Cudowny widok na morze zaparł jej dech w piersiach. Delikatne fale uderzały o brzeg, Słońce nie było jeszcze wysoko, przy tym zmieniając kolor nieba, wokół siebie na różne odcienie różu, pomarańczu i fioletu. Stała tak, dotykając opuszkami palców zimnej szyby, chciała nacieszyć się tym widokiem, zanim pojawią się pierwsi turyści.
   Nagle ktoś zapukał. Mei szybko podeszła do krzesła, wzięła z niego cienki szlafrok, nałożyła go na swoją zwiewną nocną koszulę i podeszła do drzwi. Płyta się odsunęła i ukazała Sinedda.
-Dzień dobry! Chciałem ci powiedzieć, że powoli dochodzi ósma, a to oznacza śniadanie,- powiedział z uśmiechem na ustach-  wczoraj nie zdążyłem ci powiedzieć, bo tak szybko poszłaś spać.
-Dzięki.- odwzajemniła uśmiech, bo cóż innego miała zrobić? Sinedd dalej uśmiechał się, a właściwie szczerzył zęby, jak głupi do sera. Panowała niezręczna cisza. W końcu przerwał ją brunet.
-Nie pójdziesz teraz ze mną?- zapytał się zdziwiony, jednocześnie patrzył w jej błękitne oczy szukając odpowiedzi.
-Nie,- chłopak wyraźnie posmutniał- muszę się jeszcze ubrać- dokończyła. Wcześniej Sinedd nie zauważył, że Mei jest okryta szlafrokiem.
-Faktycznie,- odpowiedział speszony. - to do zobaczenia na stołówce.- dodał i odszedł szybkim krokiem aby
dziewczyna nie zauważyła rumieńców na jego policzkach.

   Mei była tylko koleżanką z drużyny, wcześniej też się z nią spotykał głównie w celu, aby znaleźć kogoś na miejsce byłego zawodnika.Od kiedy to na widok dziewczyny nogi mu miękły, zaczynał się bez przerwy usmiechać i w dodatku rumienić?! To nie mieściło się w mu w głowie. To takie dziwne uczucie- wciąż myślał. Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że musiał się po raz pierwszy, na serio zakochać...

   To miło, że przyszedł mi powiedzieć, o której jest śniadanie- Mei cieszyła się, że może na niego liczyć. Z resztą był jej powiernikiem, gdy ta mówiła mu o swoich problemach. Traktowała go jak swojego przyjaciela. Trochę przypominał jej Tię, tzn. jej męską wersję, która zawsze ją pocieszała i mówiła, że wszytsko się ułoży.
 
   Po kilkunastu minutach Mei wyszła z pokoju. Po chwili wędrówki znalazła się w hotelowej restauracji. "Szwedzki stół",lepiej być nie mogło- pomyślała, zachwycając się ogromnym stołem, którego każdy skrawek blatu był wykorzystany. Była już bardzo głodna, więc podeszła do stołu i szybko napełniła swój talerz. Zaczęła szukać wolnego miejsca przy stole drużyny. Pozostało jej tylko usiąść przy Sineddzie- inne miejsca były już pozajmowane. "Góra" potraw na jej talerzu nie uszła uwadze reszty Shadowsów, którzy mieli nabrane po jednej porcji niskokalorycznej sałatki. Wszyscy, oprócz Sinedda popatrzyli na nią trochę z niesmakiem. Jak może się tak obżerać?- myślały kościotrupy. Mei w tej chwili uświadomiła sobie jak czuł się Micro-Ice, gdy ta wypominała mu, prawie na każdym śniadaniu ilości jedzenia na jego talerzu oraz spojrzenia reszty drużyny. Uśmiechnęła się lekko, porównując siebie do tej komicznej postaci.
   Zaczęła jeść. Jedzenie bardzo jej smakowało, z resztą nie była wybredna, odkąd to kilkakrotnie Aarch chciał wszystkim udowodnić, że potrafi gotować, gdy nie zasmakowała mu potrawa z restauracji hotelowej, na Genesis. Zazwyczaj gdy jadła śniadanie rozmawiała z drużyną albo przynajmniej przyglądała się ich manierom przy jedzeniu. Zaczęła oglądać towarzyszy zaczynając od Nihlis, która siedziała po jej prawej. Jednak nie miała powodu by każdemu się przyglądać, bo każdy jadł z tą samą monotonnością, a ich kościste twarze nie wyrażały uczuć. Doszła do Sinedda, który siedział po jej lewej. Jakie on ma piękne fiołkowe oczy- zachwycała się dziewczyna- Dlaczego nie zauważyłam wcześniej, że jest taki przystojny?- zastanawiała się. Po chwili zauważyła, że zawartość jej talerza już zniknęła. Byłam bardziej głodna niż myślałam- sama sobie się dziwiła.
-To do zobaczenia na treningu- powiedziała i posłała im uśmiech, jednocześnie machając ręką. Shadowsi również się uśmiechnęli i odmachali. Już wychodziła na korytarz i usłyszała:
-Mei zaczekaj!- Sinedd właśnie ją dogonił- Poszłabyś ze mną na plażę?
-Jasne, czemu nie. Skoczę się przebrać i możemy isć-oznajmiła.

   -Czuję, że w tym roku to ja odbiorę puchar. Shadowsi na pewno wygrają!- powiedział, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Pewnie masz rację. Po obejrzanych meczach nie widzę drużyny w takiej formie aby mogła nam zagrozić- powiedziała. Na myśl przyszli jej znowu Snow Kids.Szli przez chwilę w milczeniu, oboje unikali jak ognia tego tematu. Mei zauważyła, że przyjaciel rozgląda się dookoła. Nooo tak. Szuka miejsca na tej już wystarczająco pełnej plaży- wytłumaczyła sobie jego zachowanie.
-Uważaj!- krzyknęła, ale nie zdążyła- chłopak wdepnął w zamek z piasku, które budowało obok dziecko. Sinedd otrzepał nogę z piasku, po chwili powoli zaczął się odwracać w stronę dziecka aby zobaczyć reakcję tego małego człowieka. Trochę był zdziwiony widokiem, który ujrzał:
-Ten pan zrobił to niechcący- Mei mówiła do dziecka, które miało nie określony wyraz twarzy- Zaraz zbudujemy ci nowy, lepszy.
Chociaż Sineddowi nie podobała się perspektywa "bawienia się" z piaskiem, dał się do roboty. Po pół godzinie "ciężkiej" pracy zamek, które ujrzało dziecko był dwa razy większy i ładniejszy.
-Jej! Ten zamek jest super!- zachwycało się dziecko, patrząc na jego twórców, całych z piasku- Dziękuje bardzo!- malec pobiegł do torby stojącej nieopodal i wyjął z niej figurki przedstawiające postacie różnych drużyn piłki nożnej. Poukładał je na różnych piętrach zamku, a na samej górze postawił Sinedda i Mei, która była jeszcze w stroju Snow Kids. Chłopak z dziewczyną mimowolnie uśmiechnęli się, ponieważ "zajęli" zaszczytne miejsce. Pożegnali się z chłopcem i poszli dalej.

   Nawet nie sądziła jak dobrze zrobi jej wyjście z Sineddem na plażę. Od dosyć dawna tak dobrze się nie bawiła. Nie sądziła, że tak bardzo będzie go lubić. Dzięki niemu czuje się o wiele pewniejsza w nowej drużynie, dzięki niemu świetnie poszło jej na treningu. Tyle rzeczy mu zawdzięczała, po prostu cieszyła się jego obecnością. Chociaż Sinedd wypełniał jej pustkę po D'Joku, czasami brakowało jej Tii, żartów Micro-Icea, śpiącego Ahito... Z resztą każdy z poprzedniej drużyny posiadał jakąś unikalną cechę, której jej brakowało. Niee... Znów wspomnienia. Muszę się od nich uwolnić. Nie chcę teraz o nich myśleć, jeszcze za wcześnie- potem zastanawiała się co zrobić, by chociaż przez chwilę nie ukazywały jej się obrazy z "poprzedniego życia".
Wyszła na balkon, "przywitał" ją ciepły podmuch wiatru. Obserwowała dziecko, które z uśmiechem siedziało obok budowli z piasku. Tak to był udany dzień- myślała dziewczyna. Po kilku minutach doszła do wniosku, że Sinedd zaczyna się jej podobać. Czyżby tak szybko mogłabym kogoś pokochać?- zadała sobie pytanie i odpowiedziała- Tak, widocznie to co łączyło mnie z moim eks nie było tą prawdziwą miłością- uświadamiała sobie to już po raz n-ty- To jest nowy początek wszystkiego. Już nie mogę się doczekać tych następnych chwil, mam nadzieję, że będą lepsze od tych poprzednich- nie wiedziała, że już za niedługo staną się parą- będą tacy szczęśliwi i prawie wszystko wróci na swoje poprzednie miejsce. Gdy skończyła oglądać zachód Słońca poszła oglądać telewizję, jednak już po chwili znudzona wiadomościami zasnęła, z uśmiechem na ustach.

niedziela, 9 października 2011

"Sentyment"

 Cześć! Sama się zdziwiłam, że tak szybko uwinęłam się z odcinkiem, wiem, że nie jest jakoś porażająco długi, ale myślę, że nie jest też za krótki. Akcja dzieje się pod koniec 2 sezonu, chyba najlepiej sami się zorientujecie. Mam ogromną nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania!!! Obrazek zamieszczony z: galactik football center, nie jest obrazkiem z danego odcinka.                                                              
                                                          ***
-Tym razem nam nie ucieknie, Arti- powiedział Bennet. Znów skręcili za taksówką, w której siedział Bleylock. Nagle przez drogę zaczęła przejeżdżać ogromna reklama. Piraci z dużą prędkością pędzili na nią. W ostatnim momencie Bennet zdążył skręcić i wyhamować "ich" motor(był kradziony), gubiąc swoją czapkę.
-To Bleylock,- powiedział blondyn, wskazując na jadącą taksówkę- dokąd on jedzie?
-Usiłuje nas zgubić. Ma spore szanse- odpowiedział towarzysz.
-Trzymaj się Arti- rzekł Bennet, po czym szybko ruszył.
   Taksówka Bleylocka w końcu się zatrzymała. Bleylock wyszedł z niej i udał się przed siebie. Dwójka piratów również zostawiła pojazd i pobiegła za nim. Zatrzymali się przed wielkim napisem "Luna Genesis".
-Nikogo tu nie ma. Czemu wybrał to miejsce?- zapytał Arti.
-Na pewno miał w tym jakiś cel- odpowiedział Bennet. Znów ruszyli pędem przed siebie. Blondyn trzymał przed sobą lokalizator fluxa, biegnąc za jego sygnałem. Nagle zatrzymał się.
-Czekaj!- powiedział do kolegi, porozglądał się i powiedział, podchodząc do automatu
-Popatrz Arti! To fluxowe cukiereczki, nie do wiary...- mówił z zachwytem.
-Odbiło ci Bennet?- Arti nie krył zażenowania.
-To moje ulubione słodycze. Nie widziałem ich od tylu lat...

   Bennet znowu zobaczył małego blond chłopca o niebieskich oczach, który szedł z tatą, po raz pierwszy do wesołego miasteczka.W pewnym momencie obojgu ukazała się ogromna kolejka górska. Chłopiec nigdy nie widział takiej ogromnej rzeczy.
-To co, idziemy!- zawołał uradowany ojciec.
-Nie, nie pójdę na tą kolejkę.
-Myślałem, że jesteś bardzo odważny.
-No, bo jestem odważny, ale nie tak bardzo...- powiedział chłopiec ze smutkiem. Nagle
zobaczył iskierki w oczach taty. Ojciec zadał mu pytanie:
-Pamiętasz ostatni mecz Rykersów i Shadowsów?- chłopiec pokiwał energicznie głową.- Używali fluxów, pamiętasz jak ci się podobały ich akrobacje?
-Oczywiście, to takie fajne!
-No widzisz, to mnie teraz posłuchaj. Kupię ci fluxowego cukiereczka, jest tam popatrz.-Mężczyzna wskazał automat z czerwonym płynem, stojący nieopodal.- On dodaje odwagi, wielu zawodników je takiego przed meczem.- Blondasek był dosyć bystry, więc powiedział:
-Ale żadna drużyna nie ma czerwonego fluxa, który dodaje odwagi. Nie ma takiego.
-A właśnie, że jest. Czerpie się go z źródeł  na odległej planecie, która nie jest zamieszkana. Kupię ci takiego, zadziała, zobaczysz.- uśmiechnął się w taki trochę łobuzerski uśmiech. Podszedł do automatu, wrzucił monetę, a po chwili z płynu, który
skapnął na specjalnie podłożony talerzyk uformowała się czerwona kulka. Podał ją synowi.
-Póki nie spróbujesz, nie będziesz wierzył, że działa- doradził ojciec, z pewnością.
-Dobrze- odpowiedział chłopczyk, chociaż już sama bajka o czerwonym fluxie pozwoliła mu uwierzyć. Oczywiście dziecko nie wiedziało, że jest to kłamstwo. Chłopiec przez chwilę popatrzył się na bryłę i szybkim ruchem wsadził ją do ust. Smak był nie do określenia- był najwspanialszym smakiem w galaktyce. Po kilku chwilach fluxowy cukierek rozpłynął się,ale smak pozostał. Mały Bennet dalej myślał, że to prawda z
dodawaniem odwagi, bo jakże to nie może być prawdą, skoro smak jest autentycznie oryginalny? Razem z ojcem poszli na tę olbrzymią kolejkę górską i bawili się jak nigdy dotąd.
   To była jedna z ostatnich chwil, kiedy widział ojca. Został on aresztowany, niebawem po
tym, przez Technoid, był posądzany o współpracę z Sonny'm Blackbones'em.
Konkretnie o pomoc w ucieczce z Metafluxem, z siedziby głównej Technoidu.
Podczas próby ucieczki z aresztu z innymi więźniami został postrzelony przez robota.
Jego matkę, niedługo później zabiła choroba, na którą zapadła po śmierci swojego męża.
Potem chłopak został piratem.

   -Nie przyjechaliśmy tu szukać smaków dzieciństwa!- głos Arti'ego wyrwał go ze
wspomnień- Mam powiedzieć Sonny'emu czym się zajmujesz, zamiast szukać
Bleylocka?- tymczasem Bleylock kieruję się już w stronę wyjścia z Luna Genesis.
-Ależ Arti, to wyjątkowe...
-Nie mamy na to czasu- przerwał mu brunet. Odciągając rękę kolegi od słodyczy.
-Wiem, ale... Jest tam!- krzyknął Bennet wskazując na zakapturzoną postać.
-Łapmy go!- zawołał Arti. Lecz blondyn chwycił go za rękę, zatrzymując go.
-Czekaj!-krzyknął- Zostawił gdzieś walizki. Poszukam ich gdzieś w okolicy, a ty poinformuj Sonny'ego i zajmij się Bleylockiem. Tym razem nam nie ucieknie.
-Robi się!- Arti zawołał entuzjastycznie i pobiegł za oddalającą się osobą.
   
   Natomiast Bennet kupił cukierka, wsadził go do ust, napawał się smakiem tego małego, aczkolwiek ważnego w jego życiu sentymentu, jednocześnie biegnąc za sygnałem fluxa.
-Aaaa, mam cię ty...-powiedział do siebie. Po chwili spostrzegł  ruszającą się kropkę na monitorze lokalizatora.
-Co się dzieje?- spytał się- To niemożliwe... -wykrztusił. Zauważył, że stoi przed ogromnym rollercoaster'em.- Nie nawidzę wesołych miasteczek- powiedział,
przypominając sobie, że już po pierwszej jeździe z ojcem na kolejce górskiej zrobiło
mu się niedobrze. "Będę odważny,"-pomyślał- "czerwony flux dodaje odwagi"- dodał sobie tą cechę tymi słowami i szybko wskoczył do wagonika, który zaczął ruszać.

sobota, 8 października 2011

Start

Jeśli to czytasz to znaczy, że jesteś na moim blogu :), to mnie bardzo cieszy.
Dopiero zaczynam "przygodę" z blogami jak i z opowiadaniami, więc proszę o wyrozumiałość- wszystkiego muszę się nauczyć.
Pomysł na pierwsze opowiadanie już mam, więc powinno się pojawić w przeciągu kilku dni- wszystko zależy od: czasu, szkoły itp. itd. Postaram się jednak dać z siebie wszystko ;).
Mam już zaplanowany tytuł: "Sentyment", mam nadzieję, że wstawię go jak najszybciej.