niedziela, 22 lipca 2012

"Aura"

   Witajcie!Nie ukrywam, że po rekordowo długiej przerwie. Wiele rzeczy złożyło się na tak mój długi odpoczynek, jak wiecie egzaminy gimnzjalne skończyły się pod koniec kwietnia, a po nich nastąpił teoretycznie tzw. light. U mnie tak do końca nie było, do tego ciężko mi było wybrać następna szkołę (z czym aż czekałam prawie do połowy czerwca), a potem znowu okropne oczekiwanie- do klasy, do której chciałam się dostać było przepełnienie osób i to dosyć duże- 38/30, a że to najlepsza szkoła w mieście konkurencja była duża. Mimo obaw dostałam się bez problemu, a teraz w wakacje starałam się dokończyć zaczęte opowiadanie. Wiem, że raz już zapewniałam kogoś, że do wakacji się pojawi, ale wiele sytuacji sprawiło, że mi się to nie udało. Możecie mnie uznać za niesłowną, jednak z reguły dotrzymuję słowa. Cieszy mnie fakt, że fani mojego bloga nadal są cierpliwi i nie skazali go na brak czytelników. Za to Wam gorąco dziękuje!
Chciałabym jeszcze powiedzieć, że termin następnego opowiadania jest mi kompletnie nie znany, tym razem przez wakacje. Teraz jestem w Niemczech (przestawione Z i Y na klawiaturze wyjątkowo utrudnia pisanie, znaki polskie udały mi się dzięki klawiaturze Google-tłumacza), a za kilka dni wyjeżdżam do Hiszpanii i dopiero w sierpniu pokażę się na Internecie, więc może wtedy uda mi się coś wyskrobać?
Pomijając przydługawe tłumaczenie się (wena wyjątkowo mi teraz dopisuje) zapraszam na kolejnie opowiadanie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Na słowa krytyki również czekam, więc śmiało. ;)

P.S. Zaktualizowałam rubrykę "O mnie", więc jeśli chce Wam się przeczytać coś na mój temat, to proszę bardzo.  Przy okazji życzę Wam udanych wakacji! :D
 
 
   Każdy ma czasem dość. Naprawdę bardzo mocno dość. Czego? Szkoły, brzydkiej pogody, znajomych, czy siebie- ogółem wszystkiego. Nawet najbardziej wytrwałe osoby i te, które zdają się być zawsze szczęśliwe chcą coś zmienić, chociaż na chwilę, a potem powrócić do dziennej, czasami nudnej rutyny...

   Dziewczyna właśnie spoglądała przez szybę swojego okna w pokoju na najbliższy, otaczający ją świat. Działki, jeszcze "gołe" drzewa, inne osiedle za działkami, park i szkoła. Wszystko to było takie nieruchome, nieenergiczne, dosyć smutne- wiosna, która jeszcze nie nadeszła przypominała ludziom o zimie oraz zachmurzone niebo, z którego cały czas padały delikatne i małe kropelki wody, sprawiały ospałość i złe samopoczucie.
   Rozejrzała się teraz po swoim pokoju. Wytapetowane ściany na stonowany, czerwony kolor zdawały się jej dziwnie obce, szafy, biurko i inne meble, wraz z przedmiotami znajdującymi się na nich- stały tak jak zawsze, na swoim miejscu, jednak były trochę niecodzienne.
   Zawsze uwielbiała ten jedyny i własny skrawek ziemi na tym świecie. Mimo tego nie chciała w nim teraz przebywać, chciała się znaleźć daleko, daleko stąd. Nie chciala juz slyszec o tak zwanych "zerowkach" w szkole, o przygotowywaniach sie do egzaminu gimnazjalnego, o wyborze szkoly, ktorego dalej nie podjela.
   Karaiby, wyspy Kanaryjskie, Australia, Nowa Zelandia, a może Malediwy?- rozmyślała nad miejscami, które w dalekiej przyszłości chciałaby odwiedzić, jednocześnie chciała znaleźć się, w którymś z nich teraz, ale w którym? I jak? Tego nie wiedziała. Po prostu zamknęła oczy...

   Gdy je otworzyła stwierdziła, że nie znajduje się w swoim pokoju. Nawet nie w "swoim" mieszkaniu. Nie znała tego miejsca.
   Srebrzystoniebieskie ściany korytarza dawały temu miejscu wyjątkowy charakter. Płaskie lampy umieszczone na suficie powodowały błyszczenie się ścian, w niektórych miejscach. Co jakiś czas, w pewnych odstępach od siebie były umieszczone drzwi, o ciemniejszym odcieniu od reszty hallu.
   Sama świadomość, że znajduje się w nieznanym miejscu nie miała dla niej żadnego znaczenia. Po prostu cieszyła się, że znalazła się gdzieś indziej, niż zwykle. Zachowywała się tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod Słońcem.
   Zaczęła iść wgłąb korytarza. Po chwili doszła do drzwi windy.
   Śmieszne, od kiedy to drzwi windy są wypukłe i takie nowoczesne?- pomyślała. Chociaż nie przepadała za windami- zawsze miała jakiś niewytłumaczalny problem, żeby do którejkolwiek wejść- nacisnęła guzik, który spowodował otwarcie się drzwi w ułamku sekundy, co ją lekko zdziwiło. Po chwili, bez żadnych oporów, nawet z własnej nieprzymuszonej woli wkroczyła na jej pokład.
   Spojrzała na guziki z numerami pięter, przedział wynosił od 1-10. W tym momencie nie zawahała się po prostu wybrała ósemkę- zawsze wybierała swoją szczęśliwą liczbę, chociaż było to pojęcie względne. Nawet nie poczuła, gdy winda ruszyła ku górze, dowiedziała się dopiero o tym, gdy otworzyły się drzwi na ósmym piętrze.
   Zszokowana szybkością i wygodą jazdy windą wysiadła, robiąc powoli krok naprzód. Popatrzyła przed siebie- rozciągał się tam dosyć duży taras, z przepięknym widokiem na... ciężko było jej to określić, ale wyglądało to jak jakaś galaktyka. Miała ona kolory rozciągające się od różowego, do fioletowego, a wokół niej znajdowały się niezliczone ilości pięknych, błyszczących gwiazd.
   Z zachwytem spoglądała na ten widok, ciesząc oko nasyceniem barw. Dopiero po chwili spostrzegła, że nie znajduje się na piętrze sama. Przyjrzała się badawczo rozmawiającym postaciom, stojącym na brzegu tarasu.
   Po chwili jej świadomość zaczęła pracować na pełnych obrotach. Już kiedyś widziała ten obraz, co raz więcej jej się przypominało, gdy przyjrzała się lepiej tym dwóm osobom. Były to sylwetki mężczyzn, jeden był chudszy i wyższy, a drugi trochę niższy i bardziej barczysty. Jeden miał włosy czarne, drugi rude i oboje mieli ubrane te same żółto-czarne stroje.
   Gdzie ja dałam ten telefon?!- zastanawiała się, przeszukując kieszenie spodni- No, tak. Tutaj jest! O nie, jest wyłączony!- jeszcze bardziej podenerwowana zaczęła szybko wpisywać kod PIN. Na szczęście uruchomienie telefonu nie trwało zbyt długo. Po chwili miała już włączony aparat. Drżącą dłonią trzymała z całych sił urządzenie, cierpliwie czekała, aż nadejdzie moment, na który czekała.
   Jeszcze, chwila, tylko mała chwilka- powtarzała sobie te słowa w myślach. Dosłownie po paru sekundach nacisnęła guzik powodujący robienie zdjęcia. Z triumfem spojrzała na zdjęcie obu postaci, podających sobie rękę.
   Wtem rudowłosa postać odwróciła się i stała w osłupieniu- dziwiła się skąd znalazła się na tarasie ta dziewczyna. Druga osoba po chwili również odwróciła się, powtarzając czynność pierwszej. Natomiast dziewczyna uśmiechała się szeroko, spoglądając na mężczyzn nienaturalnie powiększonymi oczyma. Po chwili zaczęła wydawać z siebie niekontrolowane piski...
  
   D'Jok zaraz po rozmowie telefonicznej z Mają zrobił tak jak mu powiedziała- poprosił Sinedda na poważną rozmowę. Nigdy nie sądził, że do takiej dojdzie, ale życie pokazało mu już po raz kolejny jak potrafi zaskakiwać. Rozmowa wcale nie była taka zła jak myślał- Sinedd też był skory do przeprosin i wybaczenia. Na koniec podali sobie ręce, czyli symboliczny znak zgody.
   Rudy pierwszy się odwrócił i spojrzał zaskoczony na nastolatkę stojąca przy wejściu na taras i gapiącą się wprost na niego i Sinedda. Drugi po chwili namysłu nad odbytą przed chwilą rozmową, również się odwrócił i stanął jak słup soli.
   Przez kilka następnych chwil oboje analizowali wygląd dziewczyny, zastanawiając się, czy kiedyś ją spotkali albo znali. Nastolatka była dosyć wysoka, miała średniej długości brązowe włosy, raczej proste, chociaż niektóre końcówki podwijały się jej w różne strony. Szczególnie przyglądali się jej niebieskim oczom, które nie spuszczały z nich wzroku. Była ubrana w koszulę w kratę, w jasne kolory,  czarne rurki i najzwyklejsze w świecie czarno-różowe trampki. W ręku trzymała urządzenie, które wyglądało im na bardzo przestarzały holotelefon. Po chwili dziewczyna zaczęła wydawać piski- Sinedd i D'Jok pomyśleli przez ułamki sekundy, że może to jakiś robot z usterką, ale doszli do wniosku, że roboty nie mają tak ludzkiego wyglądu...

    Obydwoje po chwili zaczęli się zbliżać do nieznanej im dziewczyny, chcąc ją jakoś uspokoić. Gdy znajdowali się całkiem blisko dziewczyna obracała głowa to w lewo, to w prawo, spoglądając na zmianę na rudzielca i bruneta.
   Do kogo się najpierw odezwać do D'Joka, czy Sinedda?- zastanawiała się dziewczyna obracając głową na lewo i prawo- Obydwoje są moimi ulubionymi męskimi postaciami z całego GF-a! Co mam robić, co mam robić?!
   - Eee...- D'Jok zaczął coś mówić, więc uwaga dziewczyny skupiła się wyłącznie na nim, jej oczy błyszczały i wpatrywały się w niego, jak w jakiś święty obrazek- To jak się znalazłaś w naszym chronionym hotelu?
Pytanie D'Joka trochę ją zdenerwowało- jego pierwsze słowa do niej wyobrażała sobie całkiem inaczej, ale w końcu co innego może komuś przyjść na myśl, widząc nieznaną dziewczynę, przebywającą w hotelu od Snow Kids?
   - Po prostu jestem i już- odpowiedziała już trochę bardziej opanowana. Potem "wyłączyła" się, tzn. oderwała od rzeczywistości, odpływając swoimi myślami bardzo daleko. Czasami nie potrafiła nad tym zapanować.
   - Jak to się znalazłaś?- D'Jok chciał się dowiedzieć czegoś więcej- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Sinedd tymczasem zachichotał widząc, że po raz pierwszy ktoś ignoruje D'Joka. Chociaż był już z nim pogodzony i był innym człowiekiem, to jednak czuł, że minimalna dawka ich rywalizacji pozostanie między nimi już do końca życia- Zejdź na Genesis!- zawołał rudzielec.
   - Mówi się na Ziemię- dziewczyna oprzytomniała i od razu go poprawiła.
   - Yyy... Nie, na Genesis lub mówi się wracaj do Galaktyki- odpowiedział D'Jok.
   - Och! No tak! Przepraszam, zapomniałam, że znajduje się teraz w innej galaktyce.
   - Jesteś z innej galaktyki?!- Sinedd i D'Jok zawołali chórem.
   - Później wam wytłumaczę.
    Napastnicy chcieli coś jeszcze wyciągnąć z dziewczyny. Nie za bardzo wiedzieli jak, więc Sinedd starał się podtrzymać rozmowę.
   - Hm... To może zacznijmy od początku- zaproponował- Jak masz na imię?
   - W końcu jakieś normalne pytanie- powiedziała dziewczyna zachwycona prostotą wypowiedzi. Jednak D'Joka trochę to zirytowało- Mam na imię Aleksandra, w skrócie Ola, ale możecie na mnie mówić też Sefia- powiedziała, wyciągając dłoń w ich kierunku. Oboje uścisnęli ją.  
   - Co to za dziwne imię "Aleksandra"?- zastanawiał się Rudy, który wcześniej takiego nie znał.
   - Normalne, dziesięcioliterowe imię- powiedziała Sefia bardzo powoli i wyraźnie, czując się lekko urażona pytaniem D'Joka- Mogę poznać resztę drużyny?- zapytała z nadzieją w głosie.
   Mężczyźni popatrzyli na siebie i zgodzili się, bo i tak musieli iść do sali treningowej. Dodatkowo czuli, że nie pozbyliby się jej tak łatwo. Trochę naburmuszony D'Jok poszedł przodem, a kilka kroków dalej szła Sefia i Sinedd.
   - Nie przejmuj się nim, przejdzie mu- powiedział Sinedd szeptem.
   - Spokojnie nie zamierzam, w końcu to D'Jok- stwierdziła spokojnie.

   Drużyna Snow Kids dalej kontynuowała swój trening. Gdy nagle zaraz za D'Jokiem weszła jakaś dziewczyna z Sineddem. Cichy szmer zdziwienia przeszedł po sali treningowej.
   - Poznajcie, to jest Sefia, przybyła tu z innej galaktyki- powiedział Sinedd, wskazując gestem na Sefię.
   Snow Kids przywitali się z nią.
   - Nie mogę w to uwierzyć! Poznałam wszystkich obecnych Snow Kids!
   - Naprawdę jesteś z innej galaktyki?- zapytał zaciekawiony Thran. Dziewczyna przytaknęła.
   - Moja galaktyka to Droga Mleczna, a planeta to Ziemia.
   - To bardzo interesujące- stwierdził Thran- A w ogóle jak się tu znalazłaś, w naszym hotelu?
   - Po prostu jestem i już- odpowiedziała Sefia, tak jak poprzednim razem na to pytanie.
   Przez około 10 następnych minut Sefia odpowiadała na wszystkie pytania, które zostały jej zadane. Zaczęto od pytań o galaktyce, o Ziemi, poziomie techniki rozwiniętej na niej, o podziale politycznym, aż w końcu na pierwsze miejscu znalazły się nieco bardziej błahe pytania, o modzie, czy kulturze.
   Pogawędkę przerwał Rocket, stwierdzając, że powinni już wracać do treningu. Sefia bacznie się przyglądała przygotowaniom Snow Kids. W ich otoczeniu dało się czuć presję ciążącą na nich, dlatego nie odzywała się zbyt wiele.

   Sefia uważała, że to naprawdę miło ze strony drużyny, że zafundowała jej bilet na stadion, tym bardziej, że zrobili to w dzień finału, dla prawie im obcej osoby. Pomyślała, że bycie gwiazdami wielkiego formatu ma pozytywne cechy- chociażby dlatego, że zawsze ma się "wtyki".
   Dobrze wiedziała jaki będzie wynik meczu, ale nie dała tego po sobie poznać. Pomyślała nawet, że może jednak będzie inny, bo w końcu znalazła się w innej galaktyce, tak jakby w kreskówce, co mogło wywołać jakieś zaburzenie. Po chwili odrzuciła taki wniosek, gdyż jakby się już miało coś stać, to już by się to wydarzyło do tej pory.
   Była właśnie w drodze na stadion, jechała jedną z taksówek z rodzinami od zawodników. Obok niej siedziała Sonia- siostra Sinedda, która jechała (tak jak Sefia) po raz pierwszy taką nowoczesną taksówką. Obie wymieniały swoje poglądy, ciesząc się niezmiernie pięknem Stadionu Genesis.
   Po kilkunastu minutach wszyscy dojechali na stadion. Weszli specjalnym, bocznym wejściem, zarezerwowanym dla bliskich Snow Kids. Miało to na celu szybsze wejście- wejście główne było przepełnione kibicami, z resztą jak zwykle.
   Następnie Sefia podążała na końcu "sznurka". Droga na miejsca prowadziła wieloma korytarzami, o dziwo nie trzeba było wchodzić po żadnych schodach- dziewczyna stwierdziła, że wykorzystują tu specjalne dobrane pochylenie podłogi, dzięki czemu starsi i dzieci bez problemów pięli się ku górze.
   W końcu zajęli miejsca. Wygodnie się usadowili i z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie meczu. Gdy mecz się zaczął i po przejęciu piłki przez Marka (co D'Jokowi się nie udało) w loży Snow Kids rozpoczął się doping, chociaż rodzice zawodników i dzieci z Club Galactik raczej siedzieli spokojnie, to Sefia nie wahała się przed głośnym krzyczeniem- zawsze gdy oglądała mecz piłki nożnej, szczególnie, gdy grała tam jedna z jej ulubionych drużyn nie umiała powstrzymać się od przeżywania spotkań.
   Z niecierpliwością czekała do ostatniego gwizdka, a gdy ten nadszedł kamień spadł jej z serca. Nic się nie stało, wszytko dobrze się zakończyło- Snow Kidsi wygrali puchar, a Piraci, właściwie Harvey i Sydney zdążyli użyć AntyMultifluxa.
  
  
   Finał minął, koniec emocji. Cóż, tak to w życiu bywa: mija coś fantastycznego, aby na nowo wróciło coś nudniejszego. Tylko, że to ciągle nie powracało. Sefia dalej znajdowała się w Galaktyce Zaelion. Bardzo tęskniła za Ziemią. Zastanawiała się, jak się mają jej wszystkie bliskie osoby, czy jej szukają, a może myślą, że zaginęła? Niestety nie miała pojęcia jak ma wrócić do domu. Thran i Clamp powiedzieli, że jej pomogą, chociaż sami nie wiedzieli jak to zrobić.
   Siedziała na schodach ze Snow Kidsami, prowadzącymi do kwadratu, na którym zawsze pojawiał się holotrener. Chcąc odgonić złe myśli spojrzała, tak jak inni na holotelewizor- właśnie zaczynała się najnowsza wersja reklamy "Rozkoszy Micro-Ice'a" (lub jak to woli "Napoju M-Ice'a"). Wszystkich ludzi istotnych w reklamie, poza brunetem, zamieniono na roboty. Na końcu została jeszcze dodana istotna informacja: "Rozkosz Micro-Ice'a jest niewskazana dla spożycia przez ludzi".
   - A pomyśleć, że chciałeś żebyśmy wszyscy to pili- powiedział D'Jok.
   - Wyluzuj stary. Ten napój zyskał ogromną popularność, odkąd zaczął być produkowany dla robotów!- odparł Micro-Ice- Naprawdę, sprzedaż przerosła wszelkie oczekiwania.
   - A ty, Sinedd? Jakie są twoje oczekiwania?- zapytała Mei. "Co za romantyczna chwila!"- pomyślała Sefia.
   - Oczekiwania? Ja... cóż, chcę być szczęśliwy. Z tobą- odpowiedział patrząc głęboko w jej oczy.
   - Pasują do siebie, co nie?- podsumowała Tia, mówiąc do Rocketa.
   Snow Kidsi prowadzili jeszcze przez kilka minut rozmowę, prowadziliby jeszcze dłużej, gdyby nie zniecierpliwione dzieci, które zaczęły prosić o grę w holotrenerze. Wszyscy stanęli w polu narysowanego kwadratu. Ten moment był przełomowy dla Sefii- spostrzegła coś, na co wcześniej nie zwróciła uwagi. Ten dzień, ta chwila- to wtedy potajemnie znikają Mei, Micro-Ice i dzieci z Club Galactik. Wiedziała jedno- na pewno pomoże w ich poszukiwaniach. Nie chciała im tego powiedzieć co się stanie, gdyż to zmieniłoby fabułę 4 sezonu. Spojrzała dokładnie po wszystkich już za niedługo zaginionych. Ich twarze były takie radosne...
   Po chwili wokół nich zaczęły się pojawiać szare płyty, sześcian zaczynał się budować. Sefia przełknęła głośno ślinę, mimo wszystko bała się stracić swoich nowych przyjaciół. Od kiedy to ona była taką okropną egoistką?! Miała już coś powiedzieć, aby jednak powstrzymać całkowite uruchomienie holotrenera- stwierdziła, że lepiej nie narażać Mei, Mcro-Ice'a  i dzieci na niebezpieczeństwo, gdy nagle wokół wszystkich zaczęło się pojawiać żółte, oślepiające światło, trochę przypominające dym- było już za późno. Każdy zaczął krzyczeć, gdyż trudno było mu utrzymać równowagę lub czuł, że zaczyna się unosić, co potęgowało narastający strach.
   - Clamp! Wyłącz to!- krzyczał Aarch, a technik Snow Kids starał się, początkowo bezradnie, zatrzymać działanie maszyny.
   Tymczasem Sefia czuła otaczającą ją energię, czuła jak odpływała- to było takie uczucie jakie towarzyszy jej przy zasypianiu. Nic się dla niej już nie liczyło, nie pamiętała co przed chwilą robiła, wszystkie zmartwienia odeszły w niepamięć. Nic, tylko ona i opadanie na dno oceanu zwanego umysłem...
  
   Cała kadra Snow Kids spoglądała na rozpływające się ściany holotrenera. Każdy gorączkowo myślał, czy nic się nikomu z piłkarzy i dzieci nie stało. W końcu ukazały się sylwetki różnych postaci. Aarch przez chwilę pomyślał, że mu się przywidziało, a jednak nie. Obok nich znajdowali się tylko: D'Jok, Sinedd, Ahito, Thran, Tia, Rocket i Mark. Inni zniknęli, po prostu ich nie było. Po wszystkich przeszła fala zdziwienia i smutku. Po nich nadeszła złość- wszyscy patrzyli wrogo na bladego jak ściana Clampa.
  
   Ból promieniował od głowy do reszty ciała. Dodatkowo czuła ucisk na swoich nogach. Miała zamknięte oczy, a gdy je otworzyła i tak nic nie widziała, jedynie małe okno gdzieś po sufitem. Stanie sprawiało jej ból, nie było miejsca, by usiąść. Nawet gdyby było i tak nie umiała pozbierać myśli, by wykonać jakąkolwiek czynność. Po chwili wydobyła z siebie cichy jęk, na który odpowiedzią był jęk kogoś innego. Po kilku następnych minutach jęków przybywało, każdy kogoś innego.
   - Co się stało?- Sefia usłyszała głos Sonii nieopodal siebie.
   - Nie mam pojęcia- odpowiedziała bezradnie dziewczyna.
   - Chwila. To kto jeszcze jest tutaj?- zapytał Micro-Ice, wprawiając obie dziewczyny w zdumienie.
   - Ja jestem- odpowiedziała cicho Mei.
   Następnie odezwała się jeszcze siódemka osób- były to pozostałe dzieci z Club Galactik.
   - Właściwie, to gdzie i jak się tu znaleźliśmy?- zapytał M-Ice.
   - Pamiętam jedynie, że weszliśmy do holotrenera, a potem oślepiło mnie żółte światło- odparła Sefia.
   - To chyba tyle co wszyscy- stwierdziła ponuro Mei.
   Następne kilka chwil wszyscy spędzili w ciszy, każdy miał ten sam problem- tysiące myśli przychodziło na raz do głowy, co nie pozwalało użyć logicznego myślenia. Czasami myśli układały się w nie do końca jasne obrazy, które nagle się rozsypywały.
   Mimo tego Sefia odkryła powód uciskania swoich nóg- to byli Xalet i Shenelyn z Club Galactik- dzieci z gwiazdozbioru Xenon i planety Xzion. Po chwili doszła do wniosku, że lepiej byłoby gdyby otaczały ją ludzkie dzieci- ich skóra nie była tak twarda i szorstka, chociaż określenie "szorstka" odnosiło się głównie do Xaleta.
   Dziewczyna zauważyła, że już od dłuższego czasu nie widzi tylko ciemności lecz szare odcienie najbliższych rzeczy. Były to słabej jakości obrazy, ale zawsze jakieś. Przed sobą widziała, przynajmniej tak przypuszczała jakiś stół, a nad nim wisiała jakaś mała tablica, chyba korkowa. Nic jej to nie mówiło.
   - Natrafiłam na jakąś gładką płytę- powiedziała Sonia- jest tak jakby wcięta w ścianę...
   - To pewnie drzwi- powiedziała Sefia, jednocześnie odczuła, że nie czuła nacisku od strony Shenelyn- Gdzie jesteś Shenny?
   - Siedzę na jakimś starym,- zrobiła pauzę- bardzo starym krześle. Znalazłam je przed chwilą.
   - Może jest tu więcej krzeseł?- zapytała Sefia.
   Wtem wszyscy zaczęli się poruszać w różne strony. Cały czas towarzyszyły temu różne dźwięki. Po kilku minutach szukania krzeseł częściowo po omacku dowiedzieli się, że ich ilość to cztery. W sumie siedziało sześć osób, gdyż Mei i Micro-Ice wzięli po jednym dziecku na kolana. Od razu zrobiło się luźniej w pomieszczeniu.  Stała tylko Sonia, Sefia, Cindy, Xalet i Jake.
   Sefia postanowiła podjeść do płyty, o której mówiła siostra Sinedda. Dotarcie do niej, to był wysiłek tylko kilku kroków. Dotknęła jej powoli i instynktownie zaczęła szukać klamki- zawsze tak robiła gdy w jej pokoju było ciemno i nie chciała zapalać światła. Za pierwszym razem, zaczynając od lewej strony na nic nie natrafiła. Prawa strona okazała się lepszym trafem. Po chwili nacisnęła na klamkę, jednak drzwi nie ustępowały.
   Przez chwilę zastanawiała się co robić, a inni zajęci byli patrzeniem albo starali się patrzeć co nastolatka chce zrobić. Po chwili ją olśniło- przecież ma telefon, który minimalnie mógłby oświetlić pomieszczenie. Dotknęła swoich spodni, ale to były spodnie treningowe Snow Kids. Tak bardzo chciała mieć swój telefon przy sobie i spojrzeć na jego tapetę z D'Jokiem i Sineddem...
   "Masz myśleć, a nie upuszczać wodze fantazji!"- dziewczyna skarciła samą siebie w myślach. Po chwili zastanowienia się doszła do wniosku, że w pomieszczeniu jest ciasno nie tylko, dlatego że jest ono małe, ale i jest w nim wiele rzeczy, o które ocierała się idąc do drzwi. Zaczęła więc dotykać ściany, wokół drzwi po omacku. Po chwili szukania nie-wiadomo-czego natrafiła na plastikowy przycisk. W pomieszczeniu rozległ się dźwięk "klik" i u sufitu zaczęło pojawiać się światło. Po kilku sekundach jarzeniówki rozświetliły całe pomieszczenie. Wszyscy popatrzyli na Hush'a Sharky'ego- nie wiedzieli, że znajdował się tu razem z nimi. Jedynie Sefia robiła coś innego.
   "To nie może być prawda!"- Sefia rozglądała się po małym pomieszczeniu, które tak dobrze znała, tyle razy w nim przebywała...

   - Clamp, co żeś narobił?!- wykrzyczał rozzłoszczony Aarch.
   - Ja... Nic... Nie wiem...- bełkotał przerażony technik.
   Gdzie one są? Jak mogły zniknąć? Po raz pierwszy na kimś mi zależy i od razu zostały mi odebrane... Muszę je znaleźć za wszelką cenę... -Sinedd starał się opanować swoje emocje, jednak czuł, że nie będzie to takie łatwe.
   Micro-Ice!- wewnętrzny głos D'Joka najszybciej zarejestrował, że GO brakuje. Teraz poczuł co to jest tęsknota za kimś ważnym, bliskim. Dopiero nie dawno odzyskał swego przyjaciela i już go stracił.
   Pozostali Snow Kids, również byli roztrzęsieni. Każdemu brakowało ich przyjaciół oraz dzieci, które również uwielbiali. "Jak mogli tak zniknąć? Gdzie teraz są? Czy wrócą?"- to ostatnie pytanie było dla wszystkich najważniejsze.

   Dame Simbai zawsze dotrzymywała słowa. Ta sytuacja także nie stanowiła dla niej wyjątku. Miała nadzieję, że on będzie tą osobą, która da nadzieję na odnalezienie zaginionych. Nie traciła czasu na wylot do Stowarzyszenia Fluxa. Po prostu udała się do swojego pokoju i skontaktowała się z Brim Balariusem, przez jej holozegarek. Aarch, Clamp i Snow Kidsi bardzo ją o to prosili, chociaż bez ich próśb i tak sama wzróciałby się do Mistrza.
   - Witaj, Dame Simbai- po całym Stowarzyszeniu rozległ się głęboki głos Mistrza.- Co cię w tej chwili do nas sprowadza?
   - Witaj, Mistrzu. Sprawa jest bardzo poważna. Stało się to na treningu Snow Kids...

   Kilka godzin później Simbai chodziła spięta po swoim pokoju, oczekując na jakąkolwiek wiadomość od Brim Balariusa. Po raz kolejny w głowie przeanalizowała wszystkie fakty, po raz kolejny chciała się upewnić, czy przedstawiła sprawę jasno całemu Stowarzyszeniu. Przy poprzednim przemyśleniu wypisała wszystko na kartce, wcześniej o dziwo tego nie zrobiła, było to efektem zdenerwowania:
1. Do holotrenera weszło 18 osób: 9 zawodników Snow Kids, 8 dzieci z Club Galactik i dziewczyna z innej galaktyki.
2. Zniknęło 11 osób: Mei, Micro-Ice, dzieci z Club Galactik i Sefia, czyli dziewczyna z innej galaktyki.

3. W holotrenerze znajdowały się praktycznie wszystkie fluxy: Oddech Akillian, 7 innych fluxów, dobrze nam znanych i jedna osoba nie posiadająca fluxa. Holotrener Clampa nigdy nie miał takiego obciążenia fluxami.
4. Teoria w punkcie drugim częściowo odpada, ponieważ ośmioro dzieci z Club Galactik posiada osiem różnych fluxów, więc holotrener wytrzymuje ich różnorodność (dzieci trenują w Clubie we własnym holotrenerze). Jednak  nie wiemy niczego jeśli chodzi o jego "pojemność" fluxów.
5. Porwanie dla okupu, bądź dla fluxów i różnych innych celów (w co nie ma sensu się zagłębiać) jest niemożliwe, ponieważ hotel Snow Kidsów jest silnie strzeżony, a potencjalnych osób chcących pozyskać fluxy już nie ma- Vega i Harris nie żyją i nie mieli żadnych współpracowników.

6. Clamp na pewno jest nie winny i cały czas stara się odnaleźć zaginionych.
7. Nie wiemy, gdzie zaginieni mogą przebywać, pewnie jest to jakieś miejsce na skraju galaktyki, gdyż nie można z nimi się skontaktować.  
   Kiedy Dame Simbai skończyła czytać ostatni punkt o mało nie dostała zawału, gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu. Szybkim ruchem mocno chwyciła urządzenie, starając się opanować emocje...

   Na twarzach dzieci, Mei i Micro-Ice'a można było zobaczyć ogromne zdziwienie, wszyscy byli wpatrzeni w Husha Sharky'ego, który stał trochę przerażony na środku pomieszczenia.
   - Jak się tu znalazłeś?- zapytał Micro-Ice.
   - Ja? No ja... Po prostu jestem i już- odpowiedział cyklop.
   - Jasne, już gdzieś to słyszeliśmy- powiedział Micro-Ice, specjalnie zerkając na Sefię, która stała przy drzwiach, nieruchoma jak skała, z zachwytem patrząc przed siebie.
   - Sefia, czemu się cieszysz?- zapytała Shenelyn, która nigdy nie była oporna przy zadawaniu pytań. Niestety dziewczyna nie odpowiedziała, tylko uśmiechnięta kiwała głową.
   - Ooo... Przepraszam mówiliście coś do mnie?- nagle się ocknęła.
   - Chcielibyśmy znać powód twojej radości- powiedziała Mei.
   - To nawet bardzo dobrze, że chcecie. Popatrzcie na chwilę na całe to pomieszczenie.
   Nikt nie protestował.
   Pomieszczenie miało kształt niedużego prostokąta, było w nim dwoje drzwi- jedne, białe z brązową klamką, przy których stała Sefia i drugie drewnianie, nie posiadające klamki, które stały za krzesłem na którym siedział Theo. Krzesło te zaś znajdowało się pomiędzy prowizorycznie zrobioną szafką, z miękkiego drewna; na której stało wiele przedmiotów- kubki, śmietanki do kawy, zeszyty, puchary, gazety, paletki do ping-ponga i wiele innych; a "regałem" zrobionym z metalowych prętów w prawym narożniku było wiele piłek różnej wielkości- do siatkówki, koszykówki i piłki nożnej, piłek lekarskich też nie zabrakło. Na przeciwko niego znajdowało się lustro, umywalka i wiszące przy niej ręczniki. Zbliżając się znowu w stronę Sefii, obok ręczników stały dwa krzesła oparte o ściany, jedne z nich stykało się z małym stołem, nad którym wisiała tablica korkowa z różnymi pozapisywanymi kartkami. Następnie kolejne krzesło, obok krzesła wieszak na kurtki, a obok wieszaka Sefia.
   - Nie rozumiem- powiedział M-ice.
   -Jesteśmy w tym miejscu po raz pierwszy, skąd mamy wiedzieć o co ci chodzi?- zapytała Mei- Chyba,- wpadła na pomysł- chyba, że ty znasz to miejsce.- Sefia skinęła głową. Podeszła do tablicy korkowej, wzięła pęk kluczy z haka, który na niej wisiał, podeszła do drzwi i je otworzyła.
   Każdy teraz na nią patrzył jakby potrafiła czarować, a tylko otworzyła drzwi jednym z kluczy.

   Dame Simbai była prawdziwą erudytką, jednak to co powiedział Brim Balarius totalnie ją zszokowało. Nigdy o tym nie czytała. Uzmysłowiła sobie, że nie bez powodu został Mistrzem.
   - Aura- tak brzmiało to tajemnicze zagadnienie. Musi jak najszybciej powiadomić Aarcha i Clampa, o tym czego się dowiedziała. Szybkim krokiem udała się przez korytarz do pracowni Clampa. Oderwawszy go od dalszego szukania zaginionych, poprosiła go, aby poszedł z nią do trenera Snow Kids. Technik nie zadając żadnych pytań poszedł za nią, milcząc. Znaleźli go zamyślonego, gdy siedział w wygodnym fotelu za biurkiem, w swoim gabinecie.
   - Aarch- w pomieszczeniu echem odbijał się poważny głos fizjoterapeutki- Mam ważną wiadomość, przed chwilą rozmawiałam z Brim Balariusem- poinformowała. Aarch uniósł pytająco brew, nie wiedział jakiej odpowiedzi miał się spodziewać, spoglądając na wyraz twarzy Dame Simbai.
   - Powód zniknięcia jest spowodowany Aurą- powiedziała krótko.
   - Aura, ale co to takiego?- zapytał Clamp, który się ożywił, ponieważ w końcu miał pewność, że to nie on zawinił- ostatnio co raz bardziej zaczynał wierzyć, w to o co go niektórzy posądzali.
   - Zanim wam wyjaśnię popatrzcie na punkt 3. - powiedziała podając im lekko już zgniecioną kartkę, z nadal czytelnym pismem. Mężczyźni przeczytali następujące zdanie:
3. W holotrenerze znajdowały się praktycznie wszystkie fluxy: Oddech Akillian, 7 innych fluxów, dobrze nam znanych i jedna osoba nie posiadająca fluxa. Holotrener Clampa nigdy nie miał takiego obciążenia fluxami.
   -
Dalej nic z tego nie rozumiem- odrzekł Aarch.
   - Posłuchajcie, cała ta historia kręciła się wokół obciążenia fluxami, pojemnością holotrenera itd. To było zbyt oczywiste. Jednak przeoczyliśmy najważniejszą poszlakę, która wydawała nam się najmniej ważna- Aarch i Clamp dalej nie rozumieli o co chodzi, więc fizjoterapeutka pospieszyła z wyjaśnieniem- Nie braliśmy pod uwagę tego, że do holotrenera weszła osoba bez fluxa.
   - Czyli to przez Sefię?- zapytał zdziwiony Clamp- Ale przecież już raz w dzień finału, gdy drużyna miała odpoczynek pozwoliłem jej wejść na kilkanaście minut do holotrenera i nic się nie stało.
   - Tak, to prawda, bo wtedy nie pojawiła się Aura- posiadają ją osoby, które nie mają fluxa. W 90 procentach, a i pewnie więcej ludzi posiadjących Aurę nie wie o jej istnieniu, a co dopiero o wyzwoleniu, niestety nie mamy dokładnych danych statystycznych, przez to, że w naszej galaktyce 98% ludzi posiada fluxa, chociaż go nie używa, więc zazwyczaj nie mamy styczności z ludźmi bez fluxa albo przynajmniej o tym nie wiemy.
   - Dobrze, więc powiedz nam co Aura takiego robi skoro nie jest to flux. Teleportuje, jak Smog?
   - Aura, mimo że posiadają ją wszyscy ludzie bez fluxa, ujawnia się tylko w jednym przypadku na miliard, w pełnej formie. Aura pojawia się gdy człowiek bardzo jej potrzebuje, na przyklad jest mu: źle, popada w depresje, krótko mówiąc jeśli czegoś bardzo, szczerze potrzebuje. Zazwyczaj ujawnia się w drobnych kwestiach, często jedni ludzie posiadają więcej szcześcia niż inni, a my możemy zastanawiać się dlaczego - jest to spowodowane Aurą, która u jednych ujawnia się bardziej u innych mniej. Sefia nie powiedziała nam jak się tu znalazła, ponieważ tego nie wiedziała. Powiedziała, że jest i już, i mówila prawdę. Widocznie bardzo chciała się przenieść w inne miejsce, ale dlaczego Zaelion, nie wiem. Teraz pewnie jest na Ziemi, bo chciała wrócić do domu, a Aura ujawniła się niespodziewanie, gdyż nie umie jej kontrolować. Kumulowała się tak długo, aż w końcu nagły niespodziewany impuls, nagła zmiana samopoczucia spowodowała jej uwolnienie się, przy okazji zabierając inne osoby.
   - Więc możemy ich jakoś wydostać z Ziemi?
   - Niestety nie możemy, nie wiemy gdzie znajduje się Droga Mleczna, musi to zrobić Sefia.
  
   Minęły już około 24 godziny od pojawienia się przybyszów z innej galaktyki na Ziemi. Po wyjściu z ciasnego kamerlika, w którym się wcześniej znajdowali, Sefia wszystko im wyjaśniła. Powiedziała im, że znajdują się teraz na Ziemi, jej rodowitej planecie, konkretnie w jej szkole, przy sali gimnastycznej, a kamerlik to tak naprawdę był pomieszczeniem nauczycieli wychowania fizycznego i schowkiem na różnego rodzaju przedmioty związane ze sportem.
   Dokładnego czasu ich pobytu w tym miejscu nie dało się określić, ponieważ gdy Sefia wyszła na główny korytarz szkoły, zobaczyła, że na wielkim elektronicznym zegarze, wciąż była ta sama godzina, jak w dniu gdy opuściła Ziemię. Na początku myślała, że to zwykły przypadek, ale stojąc tak na wprost zegara, przez kilka minut, godzina dalej pozostawała taka sama. Tak, czas stanął w miejscu. Pomyślała, że pewnie wszystko wróci do normy, gdy jej nowi przyjaciele wrócą do domu, tylko nie wiedziała jak to zrobić.
   Postanowiła ich nie zamartwiać tym problemem, przynajmniej dzieci, Mei i Micro-Ice sami się zaczęli domyślać, później odbyli poważną rozmowę z Sefią, która niestety potwierdziła ich obawy. Cóż, chcąc im urozmaicić czas tego nieplanowanego pobytu nauczyła ich grać (przynajmniej usiłowała) w siatkówkę, koszykówkę, piłkę ręczną, a nawet zabawiali się rzutami osobistymi do kosza, czy rzutem piłką lekarską, chociaż Sefia za tym nie przepadała.
   Mieli okazje spróbować ziemskiego jedzenia, tak różnego od tego z Zaelion. Mogli też stwierdzić, że Sefia mówiła prawdę o technice i innych rzeczach związanych z tą planetą, o których opowiadała im tyle. Mogli robić wszystko co chcieli, byli ponad czasem. Według obliczeń Sefii znajdowali się na Ziemi już około tygodnia (użyla do tego stopera). Dalej nie wiedziała co zrobić by znowu znaleźć się na Genesis.
   - Musi być jakieś rozwiązanie- powiedział pewnego dnia Micro-Ice- Przecież nie możemy tu tkwić do końca życia.
   - Na pewno jakieś jest- odpowiedziała Sefia- Musielibyśmy wrócić takim sposobem jakim się tu znaleźliśmy.
   - To niemożliwe, tu nie ma holotrenera- stwierdziła Mei, która co raz bardziej traciła nadzieję..
   - Znajde jakieś rozwiązanie, obiecuję- przyrzekła dziewczyna, w której nie było widać cienia radości towarzyszącego jej wcześniej.
   Od tamtej pory myślała nad tym intensywnie. Często gdy wszyscy szli spać siedziała w rogu sali gimnastycznej i rozmyslała nad sposobem powrotu, zazwyczaj nie udawało jej się wymyślic czegoś sensownego, ale uważała, że musi istnieć jakieś rozwiaząnie- zawsze jakieś jest.
   - Cześć Shenny- powiedziała Sefia, siadając obok niej- Czy coś cię martwi?
   - Bo... Ja się tak tylko zastanawiałam,- mówiła powoli- ile jeszcze tu będziemy i dlaczego tu jesteśmy, możesz mi to wytłumaczyc?
   - Ależ oczywiście skarbie. Posłuchaj, wiesz że Clamp i Thran pomagali mi w odnalezieniu drogi do domu. Otóż odnaleźli ją- był to ten żółty dym, Clamp po prostu pomylił przyciski, zamiast włączyć boisko uruchomił powrót na Ziemię- Sefia mówila jej to patrząc prosto w oczy, wiedziała, że nie jest to najlepsze kłamstwo, ale nie potrafiła zbyt dobrze kłamać. Resztkami sił powstrzymywała swój głos, aby się nie łamał. Nagle podeszła do nich Sonia- ona i Shennelyn należały do najbystrzejszych dzieci z Club Galactik.
   - Jeśli tak zrobił to czemu czas stanął w miejscu? Dlaczego nas stąd nie wyciągnął.
   - Widocznie wystąpiły usterki, ale w końcu jest technikiem Snow Kids, więc da radę- odpowiedziała Sefia, a na jej twarzy pojawił się blady uśmiech. Dzieci na szczęście zrezygnowały z drążenia tematu, gdy nagle w ich stronę zaczął iść Theo- chłopczyk w okularach, przez złośliwych nazywany mądralą, czy kujonem. Sefia pomyślała, że słyszał jej rozmowę z dziewczykami i chce wtrącić swoje trzy grosze, jednak przeszedł obojętnie obok do grona chłopców.
   Gdy minęło około 2 tygodni co raz ciężej było powstrzymać zniecierpliwienie dzieci, które chciały wrócić do domu. Zasypywani pytaniami: Sefia, Mei i Micro-Ice też mieli już dość. Wymyślali na poczekaniu gry, którymi mogłyby się chociaż na chwilę zabawić. Pewnego razu zamknęli się w trójke w szatni- każdy z nich potrzebował ciszy i spokoju. Dwójka ze Snow Kids usiadła na ławce, zaś dziewczyna na chłodnej, wykafelkowanej podłodze. Usiadła po turecku, ręce położyła na kolana i zamknęła oczy. Postanowiła oczyścić swój umysł ze wszystkich myśli, chciała po prostu na chwilę niczym się nie zamartwiać.   - Sefia, otwórz oczy- poprosiła Mei. Lekko zdziwiona spełniła prośbę. Zobaczyła otaczająca ją białą mgłę. Im bardziej zaczęła myśleć o niej, tym szybciej mgła znikała.
   Co to ma niby być?- zastanawiala się- Przecież ja nie posiadam fluxa... To niemożliwe. Zamknęła oczy jeszcze raz, tym razem poczuła niesamowitą energię. Po przedyskutowaniu z Mei i M-Icem zaistniałej sytuacji doszli do... niczego-
nic nie udało im się wymyslić. Tego wieczoru Sefia nie potrafiła zasnąć, ciągle myślała o tym co dzisiaj się jej przydarzyło. Próbowała zasnąć lecz nie potrafiła, kręciła się z boku na bok. Gdy z nudów postanowiła przeczytać artykuły ze starej gazety zmorzył ją sen. Rano obudziła się gwałtownie, a zostało to wywołane przez jej sen, który przedstawiał nie zbyt straszną scenę z jej życia.
   Właśnie siedziała na swoim łóżku w pokoju, patrzyła za okno, miała niezadowoloną minę, zamknęła oczy, a wokół niej pojawił się żółty dym i po chwili zniknęła- tak była treść jej snu. Doznała olśnienia- ten dym teleportował ją do Zaelion, tak samo jak na Ziemię. Wystarczyło tylko zamknąć oczy i wyciszyć się- wtedy się pojawiał. Ogromnie szczęśliwa sprowadziła wszystkich w jedno miejsce, kazała im usiąść w kręgu, podać sobie dłonie i zamknąć oczy, powiedziała też, że to umożliwi im powrót do domu. Szczęśliwe twarze jej towarzyszy spowodowały w jej sercu ogromną radość, której już dawno nie doświadczyła.
   
Usiadła po turecku, tak jak ostatnio, podała ręcę siędzącym obok niej, uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skupiać się na stadionie Genesis, konkretnie na holotrenerze. Na jej dłoniach, a po chwili na całym ciele zaczął pojawiać się czerwony dym, który zaczął otaczać też innych. Poczuła, że wypełnia ją ogromna radość, a gdy otworzyła oczy spostrzegła, że nie znajduje się już na Ziemi.

   Dame Simbai powiedziała wszystkim co stało się tego feralnego dnia w holotrenerze. Nie przyjęli tego z radością, gdyż Sefia mogła nigdy nie odkryć jak posługiwać się Aurą. Czekali już 2,5 tygodnia i dalej nic.

   Clamp przyszeł kilka minut przed treningiem, aby ustawić na nowo holotrener. Niewyspany wszedł do sali treningowej. Schylił się i spojrzał na kable- sprawdzał czy były prawidłowo podłączone. Wtem pomieszczenie zaczęło wypełniać czerwone światło. Chcąc sie podnieść uderzył się w biurko. Przeklnął w duchu i powoli wstał. Ujrzał srebrzystoniebieskie ściany holotrenera, chociaż go nie włączał.

   Po chwili ściany zniknęły, w miejscu holotrenera siedziały dzieci z Club Galactik, Mei, Micro-Ice i zdyszana Sefia, i... Hush Sharky?! Nie, to było nieważne. Technik Snow Kids otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a gdy Micor-Ice spytał się czy nic mu nie jest, uśmiechnał się jeszcze szerzej, niż otworzył oczy. Gdy szok go opuścił zwołał wzsystkich do sali treningowej.
 
   To był kolejny smutny dzień. Taki sam jak poprzedni: zejdzenie śniadania, trening, przerwa, obiad, czas wolny, krótszy trening, kolacja i spanie w swoim pokoju do dnia następnego. Taka rutyna powoli zabijała Sinedda, chociaż tak naprawdę to nie przez nią czuł się tak okropnie. Dobrze wiedział, że to przez brak u jego boku Mei i siostry Sonii. Jedynie próbował zmusić się do uwierzenia, że to tylko przez rutynę. Właśnie powoli kładł nogę za nogą, żeby jak najpóźniej dojść na trening- mimo, że jego myśli odbiegały wtedy od zaginionych, to mimo wszytko chciał mieć bliskie mu osoby cały czas w pamięci. Szczerze podziwiał swoich rodziców, gdy dowiedzieli się, że Sonia zniknęła, nie zrobili żadnego ruchu, który pokazałby ich cierpienie, bowiem bezruch nie jest oznaką słabości, tak przynajmniej przeczytał kiedyś brunet w książce. Teraz to rozumiał- przy nim nie zareagowali, gdyż nie chcieli mu sprawiać większego bólu... Doskonale wiedział, gdzie są, ale nie wiedział czy powrócą- to było najgorsze.

   Nagle przed oczyma mignęła mu ruda czupryna, był to D'Jok, któ y właśnie wyszedł z pokoju, on również bardzo cierpiał- zaginęli jego podopiecznie, najlepszy przyjaciel i dobra przyjaciółka. Co prawda nie był w tak złym stanie jak Sinedd, po prostu nauczył się ukrywać swój bół, wyładowując go często na trenigach, bądź w pokoju. Tego mogli się tylko domyślać ci, których ściany stykały się z jego pokojem.
Gdy Rudy zobaczył Sinedda powiedział, z resztą tak jak co dzień, gdy go widział pocieszające zdanie, a potem zaczął rozmawiać z nim na tematy najróżniejsze. Brunet oczywiście nie był skłonny do rozmowy, ale przez grzeczność, odpowiadał D'Jokowi.
   Nagle na korytarzu rozległ się charakterystyczny dźwięk- taki gdy Aarch chciał coś przekazać przez mikrofon. Okazało się, że tą osobą był Clamp, który po prostu kazał migiem wstawić sie w sali treningowej, brzmiał bardzo radośnie, więc D'Jok i Sinedd przyspieszyli tempo.
W końcu gdy dotarli do wcześniej wspomnianej sali oniemieli. Zaginieni wrócili! Sinedd od razu pobiegł do Mei i Sonii, które już na niego czekały, a D'Jok do Micro-Ice'a. Po chwili zjawili się też pozostali Snow Kidsi, równie ucieszeni, jak poprzedni.
Po kilkunastu minutach sala opustoszała, gdyż rodzice dzieci z Club Galactik odebrali swoje pociechy, a denerwującym dziennikarzem zajęli się odpowiednio Piraci. Sefia opowiedziała o tam co działo się na Ziemi- o zatrzymaniu czasu, o różnach sportach itd. 
   - Sefia, udało ci się opanować Aurę -powiedziała Dame Simbai, gdy dziewczyna skończyła mówić- To naprawdę wspaniale.
   - Co takiego? Och, chodzi o ten dym, który teleportuje?
   - Tak, chociaż nie do tego właściwie on służy- po krótce fizjoterapeutka wytłumaczyła co takiego robi to zjawisko.
   - Nie rozumiem jednej rzeczy- Aura teleportowała mnie tutaj, chociaż myślałam o ziemskich miejscach.
   - Musiałaś je wybrać podświadomie.

   - A dlaczego raz ma kolor żółty, biały, bądź czerwony?
   - Nie jestem pewna, nie mamy dokładnych danych, ale to chyba zależy od nastroju, powiedz jak się czułaś przy wyzwoleniu różnych kolorów?
   .-Po raz pierwszy, gdy użyłam jej nie świadomie chciałam znaleźć się w odległym miejscu, miałam wszystkiego dość. W holotrenerze nie myślałam o powrocie na Ziemię, ale chciałam powstrzymać jego uruchomienie się, do tego byłam zła na siebie, nie ważne z jakiego powodu...- urwała, a po chwili kontynuowała- Biały kolor pojawił się gdy starałam się oczyścić umysł z wszystkich myśli, a czerwony... Wtedy chyba byłam pewna siebie, czułam, że powrócimy wszyscy do Zaelion.
   - To wszystko wyjaśnia- powiedziała spokojnym tonem.
   - Naprawdę bardzo chciałbym was wszytkich za to przeprosić,- Sefia zwróciła się do zgromadzonych- nie chciałam wam sprawić tyle przykrości- powiedziała dziewczyna ze skruchą- Mam nadzieję, że mi wybaczycie- po jej twarzy było widać, że naprawdę żałowała.
   Drużyna stwierdziła prawie od razu, że jej wybaczy.
   -Diękuje wam za wszystko, za finał, za gościnność. Chyba nigdy wam się nie odwdzięczę. Po tym wszystkim nie wiem, czy kiedyś jeszcze użyję Aury, oczywiście oprócz powrotu do domu.
   -Ej, czekaj no chwilę-zawołał D'Jok, gdy dziewczyna zbliżyła się do holotrenera, z którego chciała się teleportować- Powiedz nam jescze dlaczego chciałaś powstrzymać wtedy działanie holtrenera?
Ponieważ myślałam, że osoby, które wiedziałam, że będą zaginionymi, znikną gdzieś, Vega je porwie albo ktoś inny,bałam się o ich zdrowie i życie, a całe zdarzenie widziałam w kreskówce- pomyślała.
Sefia szybko wskoczyła na kwadrat, krzyknęła: Clamp, odpalaj! Otoczyła się Aurą, tym razem koloru różowego, pomachała na pożegnanie, zniknęła za ścianą holotrenera, a gdy ten znów został otwarty już jej tam nie było.
   - Ciekawe, dlaczego nam nie powiedziała- zastanawiała się Tia.
   - Widocznie uważała, że prawda będzie dla nas niezbyt dobra- powiedziała Dame Simbai, która trafiła w sedno.
   - A jak myślisz czemu tym razem był to kolor różowy?- zapytała Mei.
   - Myślę, że różowy oznacza radość.

   Sefia obudziła się na swojej wersalce, nie wiedziała, czy wszystko co ją spotkało to sen, czy nie. Gdy usiadła spojrzała na zegar, godzina 16:53. Tak, wszystko wróciło do normy, jej mama robiła coś w kuchni, a za oknem padał deszcz. Wzięła do rękiswój telefon mimo wszystko była pewna, że to nie był sen, weszła w kategorię "zdjęcia", nie było tam żadnego, które zrobiła sobie ze Snow Kidsami, pozostało jedynie te, na którym jej nie było- godzący się D'Jok i Sinedd. Czy to był dowód? Stwierdziła, że nie, a to tylko dlatego, że zapomniała, że w kreskówce nie pokazują ich od strony windy, tylko od strony galaktyki, ale to tylko taki mały szczególik.

   W każdym bądź razie, bez względu na to czy to była prawda, napisała o tym opowiadanie- wszystko opisała w nim tak, jak zapamiętała.